Forum Forum klasy 1a III LO w Rzeszowie :)
Oficjalne forum klasy, nieoficjalne szkoły :P
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wasze (wy)twory:))
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum klasy 1a III LO w Rzeszowie :) Strona Główna -> Klasa 1A
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ice_tower
Ziom



Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Mordor City

PostWysłany: Wto 21:38, 25 Wrz 2007    Temat postu: Wasze (wy)twory:))

Ten temat dotyczy tego, co (możliwe:)) bedziecie robić w przyszłosci. Otóz, kto posiada swój tekst (obojętnie jakiej tematyki), niech umieszcza go tutaj:) Wszyscy są mile widziani. Do dzieła rodacy:)

Zacznę pewną opowieścią, którą nie wiem jak dokończyć i rozwinąc. Stara ta opowiastka oj stara:))

W co ja się wpakowałem!- powiedział ponuro do siebie Bergo. - I pomyśleć, że mogłem dzisiaj siedzieć na moim fotelu. Patrzyłbym w kominek jednocześnie sącząc wywar z narcji.
Las Etry rozpościerał się wiele kilometrów na wschód od Doliny Cienia. Krążyła legenda, że właśnie w nim pewien myśliwy szukając swojej ukochanej, natknął się na postać, której piękno opisywano w niejednej kronice. Gdy tylko nimfa spostrzegła kłusownika, oplotła go swoimi srebrno-złotymi włosami i zaprowadziła w głąb lasu. Niestety do dzisiaj nie znaleziono jego ciała. I w tym momencie rodzi się myśl: Nigdy, ale to przenigdy nie ufaj nieznajomym a w szczególności kobietom. Niestety mężczyźni ciągnęli do łona natury jak muchy do przysłowiowego g… Tubylcy twierdzą, że młody myśliwy dał się uwieźć nimfie i zginął w strasznych męczarniach. A męczarnie mogły być różne. Niektórzy nie chcieliby wiedzieć. Oczywiście to tylko plotki, ale o tym jak było naprawdę już nawet sami mędrcy z Nemesth nie wiedzą. Żaden włościanin, czy myśliwy, nie odważył się wejść do przeklętego lasu od ponad czterech lat…
Serce Bergo zaczęło szybciej bić, a w jego głowie tworzyły się czarne scenariusze. Swój lęk próbował stłumić myśląc o córce. Pomimo jego usilnych starań i maksymalnej koncentracji dłoń, w której trzymał rękojeść Isenharta, ślizgała się jak po maśle. Bergo wyglądał na człowieka, którego czas omija. Pełnia życia ogarniała jego całe ciało, a miał już 35 lat. Jego ciemne, proste włosy sięgające po szyję mimo wszystko dodawały uroku i charyzmy. Widać było, że nie ma zamiaru skończyć jak staruszek, który pali fajkę oglądając nudne festyny. Był znacznie wyższy niż inni. Czasami ludzie bali się popatrzeć mu prosto w oczy, gdyż widzieli w jego spojrzeniu tylko pustkę i odrzucenie. I rzeczywiście, Bergo nie lubił towarzystwa. Próbował nie wtrącać się w sprawy innych i odizolować się. Uprzejmość i wdzięczność nie były jego mocnym punktem. Odzywał się do ludzi tak jakby musiał, a nie jakby chciał. To nie był zły człowiek, można by powiedzieć, że ma wstręt do sztucznego świata, w jakim mu przyszło żyć. Oto praktycznie jedyny powód jego ciągłego niezadowolenia. Możliwe, że takie nastawienie dodawało mu sił, bo jego poglądy i zachowanie nijak się miały do wigoru. Jeżeli ktoś powie, że to muł o nogach z waty to niestety muszę go rozczarować. Zręczność i spryt to jego główne zalety, dzięki którym już nie jeden raz uszedł cało z wielu sytuacji. Kiedy coś go zaskoczyło myślał trzeźwo i szybko. Jednym słowem „myślowo zewnętrzno- wewnętrzny cudak”. Pomimo neutralnej postawy do świata jego wulgarne cechy dawały się nie raz we znaki.
- Za kogo wy mnie macie? Za Wiedźmina? - mówił do siebie z lekkim uśmiechem na twarzy. – Nie mam ochoty bawić się w „zbawianie świata”
Każde dziecko mogło zobaczyć na jego twarzy niesamowite skupienie i koncentrację. Jego postawa przypominała bardziej skrytego w zaroślach szakala, niż zwykłego człowieka. Próbował zachować jak największy dystans do wszystkich drzew, gdyż wiedział, co potrafi natura, a szczególnie w tym lesie. Odciski w jego kolczych butach nie dawały mu spokoju, jednak nie to go tak niepokoiło.
Gwałtownie usłyszał za sobą szelest trawy. Zanim zorientował się, co się dzieje było już za późno. Mimo bardzo trwałej zbroi poczuł niesamowity ból, który przeszywał jego całe ciało. Próbował sparować kolejne ciosy, jednak przeciwnik wiedział co robi. Ostatkiem sił, Bergo pchnął łokciem napastnika, lecz ten wygiął mu rękę tuż za plecy. Bergo padł na kolana. Sekundy upływały a on nie wiedział co ma robić. Nagle spostrzegł przedmiot leżący obok niego. Szkło, odbijało się wprost na rywala. Spokojnie przyglądał się odbiciu, kiedy tamten wyją swój srebrny miecz. Zimno ostrego metalu przylgnęło do jego szyi. Sparaliżował go dreszcz. Klęczący Bergo, kątem oka ciągle przyglądał się kawałkowi szkła zagrzebanemu do połowy w piasku. Za jego plecami stała postać, gotowa do egzekucji okryta brązową szatą. Nie widział twarzy gdyż wielki kaptur zakrywał wszystko. Dopiero teraz zdał sobie sprawię z tego, jaki jest bezsilny. I właśnie to doprowadzało go do białej gorączki. Przeraźliwa niemoc. Widział jak przez mgłę jednak mógł przysiąc, że dojrzał trzęsące się dłonie napastnika. Czy to możliwe, że wróg się waha?
-Ha! Mam cię! - krzyknął Arel, ujawniając twarz i podnosząc swego współbratyńca z ziemi. - W końcu udało mi się powalić na kolana samego mistrza. bogowie mi dzisiaj sprzyjają – stwierdził nie kryjąc satysfakcji
-Mówiłem ci już, że nie lubię treningów „na skrycie”. Szczególnie nie w tym lesie. A bogowie nie mają z tym nic wspólnego. Zresztą…znasz moje zdanie na ten temat.
-Powinieneś mi być wdzięczny, że nie byłem Impem czy Strzygą. Gdyby jedna z tych kreatur cię dopadła… Oj, mogłoby być nieciekawie. Powinieneś się bardziej skoncentrować na tym co się dzieje a nie gadać sam do siebie. Twoja niechęć cię zgubiła. Musisz być gotowy na wszystko i dać z siebie wszystko. Pomyśl, że to prawdziwa sytuacja a będziesz w stanie być nieuchwytny.
Bergo Kompletnie niewzruszony popatrzył na Arela z politowaniem otrząsając przy tym karacenową kolczugę
- Ale bredzisz. To tylko trening i od początku wiedziałem, że nie muszę się znacznie wysilać. Gdyby to było naprawdę, nie stałbyś obok mnie taki wesolutki. Po prostu miałeś farta - ot…cała finezja nieudaczniku. I lepiej pamiętaj, kto cię nauczył tych sztuczek.
- Zdolność nauki nie zależy tylko od nauczyciela, ale też w dużej mierze od ucznia.
Arel mówiąc te słowa spojrzał na towarzysza tak jakby miał wykładać na jednym ze stowarzyszeń rady Mędrców. Bergo od razu wiedział, o co mu chodzi i chcąc nie chcąc zgadzał się z tym.
-Zastanawiałeś się kiedyś czy nie minąłeś się z powołaniem? Gadasz jak opętany przez ducha w siwej brodzie. Myśliwy filozof... niezłe połączenie. Chodźmy lepiej, bo od siedzenia w tym miejscu mam ciarki na wątrobie.
- Zobaczysz, jeszcze się kiedyś przejedziesz na tym, no ale jak sobie chcesz. Kiedy już wrócimy, postawisz mi dobre krasnoludzie piwo.
- A od kiedy jesteś takim smakoszem piwa?
-Od zawsze…Idziemy?- spytał Arel
-Panie i panowie oto człowiek, który pokonał mistrza miecza Bergo
-Rób sobie dalej takie jaja. Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni.
Miasto Osath graniczyło z wieloma wioskami przy wschodniej granicy kraju. Osada nie liczyła sobie wielu mieszkańców, choć mogłoby się zdawać, że tętni życiem. Czasem aż nadto. W każdy wolny od pracy dzień urządzano zabawy i festyny na cześć mniej lub bardziej znanych bogów. Niestety, takich dni było nieco za mało, więc mieszkańcy korzystali z wolnych chwil, jak tylko mogli. Po ciężkim dnu pracy wysyłali swoje dzieci do domów a sami ukradkiem wychodzili „troszkę” poszaleć (co by było gdyby dzieci brały przykład z rodziców…). Jedni tańczyli jak szaleni, inni zaś woleli przespać noc, sam na sam ze swoimi kuflami piwa. Z pewnością to miasto miało coś, co przyciągało i ciekawiło. Można powiedzieć, że Osath to stolica zabawy i rozrywki, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Budowle były równie ciekawe, co same zwyczaje. Na centralnym dziedzińcu znajdował się duży bazar, na którym kupcy wymieniali się swoimi towarami zaś w bocznej części miasta stał okazałej wielkości zegar wmurowany w coś, co przypominało ścianę wieży. Nikt z mieszkańców nie wiedział, po jakiego grzyba stoi ten nieszczęsny zegar skoro już od dwustu lat nie działa. Miasto podzieliło się na wyznawców różnych teorii w związku z zastosowaniem „Cykadła”. Połowa uważała, że zegar ma odstraszać demony, straszydła i inne kruki. Inni wpadli na jeszcze mądrzejszy powód mówiący o magicznych właściwościach zegara, który po nakręceniu uwalnia małe krasnale wywołujące kwaśne deszcze. Szczerze, obie teorie są godne…hm…podziwu. Domy, o dziwo, nie były pokryte słomą czy strzechą. Robiono je z litej skały. Na ten pomysł wpadł pewien cieśla. Oczywiście wynalazek ten nie pozostał długo oryginalny, gdyż mieszkańcy innych wiosek zapożyczyły konstrukcje i mają teraz swoje skalne domy. Ludzie mieszkający w Osath byli różni (jak to zresztą zawsze w kupieckim miastach bywa). Większą część społeczności stanowili kupcy, choć to nie ci byli najbardziej lubiani. Największym szacunkiem darzono... zwykłych wieśniaków, gdyż byli szczerze sympatyczni i otwarci na nowych gości z innych stron świata. A co z władzą? Nie było tutaj żadnej władzy. Panowała pełna swoboda działania. Ustrój demokratyczny również nie wchodził w rachubę, gdyż nie było chętnych, aby pełnić rolę starszej rady czy innych szacownych stanowisk. Przed wieloma laty uciekł burmistrz, zabierając ze sobą wszystkie oszczędności miasta. To zdarzenie znacznie wpłynęło na ufność ludności do jakichkolwiek władz. Można pokusić się o stwierdzenie, że każdy robił to, co mu się rzewnie podoba. Wszyscy w mieście wiedzą, że jakikolwiek popełniony występek zostanie na swój sposób ukarany. Także można kraść, zabijać, niszczyć-, ale po co? Każdy złoczyńca wyszedłby na tym gorzej niż przed prawdziwym sądem. Prawo pięści było powszechnie znane, lecz mimo tego bójki pod karczmami były normalnością. Gospodarka rozwijała się dobrze, choć nie tak jak urząd rozrywki ( niewiadomo dlaczego, ale tu każdy chciał pracować)
Tuż za murami rozpościerała się okolica, która ukazywała w całej okazałości piętno i charakter tejże osady. Na wzgórzach Krosd widniały łąki tak wielkie jak nieliczne wsie. Wydawać by się mogło, że całe źdźbła pszenic wolno kołyszą się w rytmie wiatru. W wolnych chwilach przechadzał się tamtędy Bergo ze swoją córeczką Firellą. Siedział razem z nią przy wielkim dębie i słuchał jak pobliskie ptaki świergocą nad ich głowami. Czasem też łapał dla niej wszystkie owady, jakie zdołał upolować i opowiadał o swoich przygodach, przepełnionych niebezpieczeństwem i odwagą. Można by pomyśleć, że człowiek po trzydziestce nie interesuje się przyrodą. Oczywiście nie każdy, ale Bergo był inny. Uwielbiał przyrodę we wszystkich postaciach, pod którymi mogła się objawić. Znał wiele gatunków roślin i zwierząt. Prócz przemierzania dalekich zakątków świata w poszukiwaniu przygód i zabijania nikczemnych stworów, przyroda była jego lekiem na cały ból, jaki doznał wiele lat temu… Przyroda dawała mu pewnego rodzaju ukojenie i ucieczkę od dawnych lat pełnych niebezpieczeństw. Nie chciał zapomnieć o tych chwilach, po prostu szukał innego spojrzenia na te zdarzenia. Bergo bardzo kochał swoje dziecko, lecz z żoną nie miał już dawno kontaktu. Wyjechała, gdy Firella był jeszcze niemowlakiem. Bergo długo dochodził do siebie po tym rozstaniu. Obwiniał się, że to z jego winy musiało do tego dojść. Wieczorami siadał przy kominku i pytał sam siebie czy rzeczywiście jest dobrym ojcem. Dzisiaj już dobrze wie, jaka jest odpowiedź.
Firella miała osiem lat. Mieszkańcy uważali ją za anioła z niebios. I rzeczywiście była piękna. Jasne, kręcone, blond włosy kontrastowały z brązowymi oczami. Jej gładka skóra lśniła w blasku słońca zaś zadarty nosek rozśmieszał niejednego. Jak na swój wiek wyglądała niezwykle dojrzale. Jednak była jedna rzecz, za którą Bergo wręcz ubóstwiał Firelle. Dłonie. Lubił głaskać nimi swoje ramię i przystawiać je do swojej piersi mówiąc
- Są rzeczy ważne w naszym życiu. O jedne musimy zawzięcie walczyć i trwać w nadziei, że osiągniemy upragniony cel, zaś o inne musimy dbać. Miedzy innymi o miłość. Człowiek, który nie pielęgnuje swojego uczucia nie ma duszy. To ona jest drogowskazem na ścieżce naszego życia. Gdy będziesz w jakimkolwiek niebezpieczeństwie wiedz, że wiara i miłość to potężna broń a igranie z nimi to złowieszcze zachowanie. Pamiętaj, kiedy zwątpisz, kieruj się sercem.
Bergo sam nie wiedział, że te słowa jego córka zapamięta na całe życie.
Karczma „pod Krzepkim Gnomem” nie wyróżniała się od innych gospod. Szczerze, to było jedno z najgorszych miejsc, gdzie człowiek mógł spędzać czas. Towarzystwo, jakie tam przebywało napawało…żalem. Dym wydostający się z kupieckich fajek rozdrażniał nawet mieszczan idących ulicą. Zapach również wywoływał mdłości. Można by powiedzieć, że tylko zawzięci i twardzi mężczyźni lubowali się w tego rodzaju klimatach. Jednym słowem speluna jakich mało. Mimo tego Bergo często przychodził tutaj sam ze sobą i napotykał wielu godnych pożałowania ludzi. Dlaczego akurat „Krzepki Gnom”? Mimo wyraźnej niechęci do tego miejsca widział w nim specyficzną swojskość. Możliwe, że po kryjomu uważał się za takiego samego „luckera” jak i oni. „Niech żyją sami swoi” mówił, ale dobrze wiedział, że nie jest jedną z wielu wron w stadzie. Nie krępował się przed własnym sumieniem, kiedy mówił o tym jak dużo może w życiu osiągnąć. Niestety ludzie nie zwracali uwagi na jego porozrzucane myśli czy ambicje. Był sam. Czasem stwierdzał, że marnuje się przesiadując w tym starym, zatłoczonym mieście. Coś nie dawało mu spokoju i podpowiadało, aby zaczął wszystko od nowa. Kiedyś było inaczej. Każda nowa przygoda dawała mu to, czego tak bardzo szukał: sprawdzenie siebie. Korzystał z życia jak mógł, ale miał swoje granice. Jak każdy chciał być szczęśliwy. Czy to takie dziwne? Nie musiał się martwić o przyszłość, bo był pewny swojego sukcesu życiowego. Teraz…przede wszystkim brakowało mu spokoju i…miłości
Gdy Bergo przekroczył próg karczmy zobaczył zbyt wielu ludzi jak na taki dzień
-Co jest? Czy na szyldzie przed wejście jest napisane „uczęszczanie do lokalu po tygodniowej abstynencji higienicznej mile widziane”? To nie miejsce dla spasłych kopaczy złota. Są inne gospody, gdzie mogą posmrodzić.
. Może i Bergo nie był taki wrażliwy na zapachy ale, ten smród przewyższał wszelkie oczekiwania. Po chwili zobaczył w tłumie machającego Arela. Przeszedł przez kilka stolików, zamówił dwa duże krasnoludzie piwa i usiadł blisko niego. Arel był jedynym człowiekiem, którego Bergo tolerował. Wzrost godny szacunku i broda zwana „smoczą” zapewniały mu pewnego rodzaju popularność w mieście, ale nie specjalne względy. Podobnie jak Bergo, jedyną rzeczą, do której miał całkowite zaufanie była jego broń. Ubiór idealnie pasował do jego sylwetki, choć nie miało to dla niego dużego znaczenia. Charakterystyczną rzeczą, jaką nosił i z której był dumny to klamra od skórzanego pasa. Wykuł ją niegdyś sam nadworny kowal księcia krasnoludów. Było w niej coś dziwnego gdyż sam materiał pochodził ze zbrojowni krasnoludów, ale hieroglify i język był jak najbardziej elficki. Za tym wszystkim kryła się historia ojca Arela, o której tylko on sam wiedział. Choć często był rozpoznawany, tak naprawdę kolegów miał tyle, co sam andrialski leperus. Z Bergiem znał się dosyć długo, lecz mimo tego, nie był to jego bliski przyjaciel. Nikomu tego nie mówił, ale towarzystwo Berga budziło w nim…hm, zaspokojenie czasu. Radować się takowo nie radował, ale nie był znudzony jak zawsze. Szczerze wiedział, że Bergo to jedyny człowiek o podobnych poglądach na świat. Niezależność, olewanie wszystkiego na około wywoływało w nim śmiech i jednocześnie mały podziw. Oczywiście jak to wśród kolegów bywa kłótnie były normalną sytuacją
- Słyszałeś może o problemach z sąsiedniego miasta?- spytał Arel
- Jakiego miasta…przecież żyjemy na takim zadupiu, że w promieniu stu mil nie znajdziesz żadnego miasta. Nawet gdyby takie istniało to mam sporo własnych problemów i szczerze nie obchodzi mnie czy zwiało stamtąd stado bydła czy koś spił swojego konia a potem go zabił. Naprawdę mam gdzieś takie „problemy”
- He…cięta riposta cwanego Bergo- wymamrotał Arel
- Co tam mruczysz?!
- Nic takiego…zresztą nieważne. Posłuchaj zanim będziesz wydawał opinie na tematy, o których nie masz bladego pojęcia. Sprawa jest wyjątkowo niecodzienna. Słyszałeś o mieście położonym na wschód od ostatnich gniazd czarnych smoków?
- A no słyszałem. I co?
- Odkąd pamiętam nie przewalało im się tam ze złotem. Ogólnie nie ieli większych sukcesów gospodarczych. Zamiast brać przykład z naszego ustroju, wymyślili sposób na utopienie swych smutków.
-?
- Po prostu wybrali na burmistrza jakiegoś typa z nowego świata…nie pamiętam jak się nazywał, ale jego nazwisko związane jest z drobiem. Wie jeszcze, że a sławnego w innej części krainy brata bliźniaka. Podobno jest on jedny z największych head’hunterów w nowy świecie. Dziwne, ale nigdy o ni nie słyszałe…
-??
Jeden z moich nielicznych znajomych jest przewodnikiem. Właśnie w tamtych stronach oprowadzał badaczy zaginionych gatunków po opustoszałych gniazdach smoków. Wyobraź sobie że osobiście spotkał się z burmistrzem i mówił, że staruszek ma bardzo dokuczliwą astme. Według mnie facet długo nie pociągnie…
-???!
- Czy z tobą da się w ogóle porozmawiać?!- Arel sam zdziwił się kiedy wykrzyczał te słowa. Naburmuszony, wzdrygnął się od chłodu oraz napływającego z kuchni woni. Skrzywił kąciki ust w wyraźny grymas i powiedział:
- Czy tylko ja uważam, że ta melina nie pomieści tych grubasów o masie równej mojej byłej teściowej?- zażartował Arel.
Bergo zakrztusił się pianą z piwa.
- Uważasz., że jestem tak tępy i opasły jak oni? Wypluj te słowa albo potraktuję cię moim bliskim kolegą- mieczem-spokojnie odwarknął Bergo.
- Możesz mi nafikać tym scyzorykiem. Jak widać zbliżająca się czterdziestka nie służy twojemu poczuciu humoru. Im starszy tym sztywniejszy…zero aluzji. Pokonałem cię w lesie, pokonam i teraz.
Obaj ruszyli ku sobie jak dwa ogry walczące o teren. W akcie gniewu przewracali stoły, krzesła i kilku kopaczy złota. O mały włos nie rozsadzili całej gospody. Barman jak zwykle w takich momentach nic nie robił prócz chowania kieliszków i kufli za lade. To było najlepsze rozwiązanie, bo chyba nikt nie chciał dostać przypadkowo w twarz. Jednak znalazło się kilku samobójców, aby odciągnąć bijących się towarzyszy. Niestety to był zły pomysł. Podbite oczy i rozcięte nogi, szybko uspokoiły ich dobroduszną próbę rozejmu. Priorytetowym hasłem bójek było: „Rozwalą, to zapłacą”…nic prostszego.
- Odpuść sobie Bergo!- krzyknął Arel
- Możesz o tym pomarzyć- odpowiedział, poczym znów rzucił się wprost na niego.
Nagłe jeden z pobliskich kowali wbiegł do gospody z tak wielkim impetem, że powalił dwóch kupców. Sapiąc nie mógł zaczerpnąć tchu, ale szybko doszedł do siebie i nie zważając na totalny sajgon w gospodzie przeciskał się przez leżących, bogu ducha winnych kopaczy. Wodził wzrokiem po całej karczmie.Najwyraźniej szukał kogoś. Wreszcie jego spojrzenie zatrzymało się na jednej osobie w tym pomieszczeniu. W jednej chwili ucichła cała gromada ludzi. To był Bergo. Wiedział, że stało się coś złego, bardzo złego. Podświadomie czuł, że chodzi o Firellę. Zostawił Arela w spokoju i wybiegł razem z kowalem modląc się, aby tak nie było.
Myśli szalały jak ormańska wichura w jego głowie. Nie miał zielonego pojęcia co się stało, a mimo tego czuł wewnętrzny strach i obawę. Jeżeli ktoś skrzywdził moją córkę…Bergo mknął przez dziedziniec miasta. Był tak zamyślony, że nie zauważył nieobecności kowala. Zdezorientowany, nie wiedział gdzie ma się udać. Po chwili jednak dostrzegł tłum, który ustawił się przy pobliskim sklepie. Gdy zobaczył w grupie ludzi sąsiadkę, spytał, dławiąc się powietrzem:
-Gdz…gdzie jest moja córeczka! Gdzie ona jest?!
Kobieta zaniemówiła. Spojrzała na Bergo z wielkim smutkiem w oczach.
- Skąd wiesz, że coś się stało Firelli?...
Bergo nie odpowiedział
- To był moment. Firella szła jak zwykle ulicą, chyba do koleżanki. Wtedy ujrzałam wielki płomień na niebie, który wyglądał jak…człowiek. Słyszałam o takim czymś, ale…- kobieta przerwała na moment - ale to nie możliwe…przecież to…demony z otchłani Abaddonu!. Gdy wszyscy chowali się, gdzie tylko mogli, to coś porwało Firellę. Tak mi przykro. Usłyszałam jeszcze słowa, które wypowiedział: „Hiarmen du nog”. Niestety nie wiem co to znaczy.
Bergo nie mógł tego wszystkiego pojąć. Niestety było już za późno
Ciepło, jakie panowało w chacie Bergo, uspokoiłby nawet rozjuszonego orka. Blask księżyca padał przez otwarte okna i rozświetlał pogrążonego w smutku i cieniu Bergo. Pytacie, czy ronił łzy?. Bynajmniej. Nie dlatego, że nie przystoi młodemu i dzielnemu mężczyźnie rozczulać się nad sobą. W takich chwilach zapomina się o zasadach, jakie panują na całym świecie. Tragedia zmienia ludzi, którzy…mają pojęcie o miłości i śmierci . Po prostu nie był w stanie płakać. Tak wielki ból po stracie ukochanej osoby zbierał swoje żniwa. Czuł, że utracił cząstkę samego siebie. Utracił coś, czego nigdy już nie zdobędzie z powrotem.
Siedział na swoim fotelu wpatrując się jak drewno w kominku przyjemnie trzeszczy. Trwał tak przez całe popołudnie. Jego twarz wyraźnie zbladła. Podkrążone oczy nie dodawały mu uroku. Po chwili wstał i podszedł do otwartego okna. - Wybacz mi córeczko- powiedział do siebie patrząc w jarzące się gwiazdy. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Bergo z niechęcią podszedł i otworzył. Mógł spodziewać się każdego jednak nie on byłby ostatnim, którego by wymienił. U progu stał sam mędrzec z Nemesth!. Mimo tak nieoczekiwanej wizyty Bergo nie okazał nawet krzty emocji. Jedynie spojrzeniem zaprosił go do środka. Mędrca wcale to nie zdziwiło. Rozebrał się ze swojego szarego płaszcza i usiadł przy ciepłym kominku. Kładąc swoją sękatą laskę powiedział
- Wiem, że żadne słowa nie wyrażą smutku i bólu, jakiego doświadczyłeś, więc nawet nie próbuję cię pocieszać. Chciałbym tylko powiedzieć, że sam wiem jak to jest stracić bliską osobę.
Bergo kontem oka spojrzał na człowieka. Mędrzec widząc nić zainteresowania ciągnął dalej
-Nie przyszedłem tutaj, aby dawać ci wskazówki „jak dalej żyć”, gdyż sam postanowisz co dalej powinieneś robić.
Czując, że mędrzec zbliża się do sedna sprawy Bergo wstał.
- Czego chcesz starcze?- spytał patrząc w kominek.
- Chcę powiedzieć, że nie wszystko stracone.
Bergo momentalnie odwrócił się i spojrzał człowiekowi prosto w oczy.
- O czym ty mówisz?!
-Jest sposób abyś odzyskał swoją córkę z powrotem.
Słysząc te słowa Bergo zaniemówił. Wpatrywał się w mędrca tak, jakby zobaczył ducha. Spojrzenie przepełnione było przerażeniem a zarazem nadzieją.
-Wiem jak możesz odzyskać swoją córkę- powtórzył.- Istnieje tylko jeden sposób, aby tego dokonać. Wiem, że jest to praktycznie niewykonalne, ale jednak przyszedłem, bo wiem, że możesz to zrobić. Słuchaj mnie uważnie.
2000 lat temu, wiele dolin od naszego miasta toczono straszliwą wojnę między ludźmi a demonami otchłani. Po kilkudziesięciu latach okropnej rzezi starsza rada mędrców odkryła plan, który mógł położyć kres rasy ludzkiej. Byłem wtedy młody i nie rozumiałem powagi sytuacji. Ludzie byli na skraju nadziei. Tym bardziej, że przywódcą demonów był potężny lord Tichondrius, który zbierał żniwa. Resztkami sił, ludzie uderzyli w siedzibę zła i nieoczekiwanie pokonali Tichondriusa, zabierając mu trzy artefakty. Lord został uwięziony w kamiennym posągu lecz nie zgładzony. Problem w tym, że jego sługi zdobyły artefakty, ale nie element kluczowy. Aby przywrócić go do życia trzeba złączyć artefakty, a do tego potrzebna mu jest kropla czystej krwi.
Bergo momentalnie zrozumiał rolę Firelli w tej opowieści.
- Jak się domyślasz- ciągną dalej- musisz mu w tym przeszkodzić i to jak najszybciej, gdyż proces złączania trwa tylko 7 dni. Do otchłani Abaddonu można przejść jedynie przez góry Ograt. Prowadzą tam trzy tunele. Niestety tylko jednym można dojść do siedziby demonów. Na mapie, którą mam, jest wskazówka jak się tam dostać. Jest jeszcze coś. Nikomu nie udało się odszyfrować zagadki na mapie. Trudno mi to mówić, ale losy córki i świata leżą w twoich rękach.
. - Idę- Powiedział stanowczo Bergo
- Słucham?- Odpowiedział Mędrzec- Na tak niebezpieczną drogę trzeba się przygotować, a ty nawet nie wiesz gdzie zmierzać.
- Zabiorę ze sobą całą żywność, zbroję i…nadzieję. Nic mnie nie powstrzyma. Powiedz mi dokąd mam iść i życz mi szczęścia.
- Czekaj! Weź tę mapę, wskaże ci ona drogę do gór Ograt. Mam coś jeszcze. To jest zaklęty kamień. Gdy będziesz w niebezpieczeństwie zacznie śpiewać głosem syren. Mimo wszystko jest to bardzo przydatna rzecz. Idź, bo zaczyna świtać. Lepiej żeby nikt nie widział cię idącego w stronę granicy. Niech bogowie mają cię w opiece.
Bergo ruszył przed siebie w stronę drzwi.
- A! Jeszcze coś. Nazywam się Melejasz.
- Wiem
Nie spoglądając na starca Bergo uśmiechnął się do siebie i wyszedł z domu. HISTORIA…..i kolejne 15 stron

Ciemność nawet na chwilę nie spowolniła marszu Bergo. Drzewa wydawały się spoglądać na idącego mężczyznę. Gdy doszedł już do granicy swojej doliny zobaczył ruszającą się postać w trawie. Bergo podszedł bliżej. Wtem postać stanęła na równe nogi.
-Arel?! Co ty tutaj robisz?
- A co cię to obchodzi? Nie widzisz, że leżę? Dziwię się, że człowiek twojego pokroju martwi się o innych.- odwarknął
-A czy ja się o ciebie martwię? Bzdura. Wyruszam daleko i mam niewiele czasu. Daj mi spokój.- powiedział Bergo.
- Gdzie niby masz iść? Przygoda, złoto i kobiety…piszę się na to. Idę z tobą.
- Wykluczone. Nie dasz sobie rady, zresztą nie lubię towarzystwa. To żadna przygoda tylko poważna sprawa. a ja nie mam zamiaru pilnować cię na każdym kroku.
- Myślisz, że jestem gorszy niż ty? W porządku, udowodnię ci, że jesteś słaby i pójdę z tobą. A towarzystwo się zawsze przyda.
- Błahszego powodu w życiu nie słyszałem, ale jak zakład to zakład. Czego to ludzie nie zrobią dla „sprawy”. Idziemy mądralo. Zobaczymy czy sobie poradzisz.
Kiedy minęli granicę miasta. Bergo opowiedział Arelowi powody, dla których udał się w tak niebezpieczną wyprawę. Po pewnym czasie przyjaciel zrozumiał, że to nie są żarty, a czasu jest coraz mniej. Kiedy pomyślał o tym, co powiedział jeszcze chwilę temu zrobiło mu się głupio. Jego sumienie gryzło się z myślami rozsądku. Chciał przeprosić, ale wyszedłby na idiotę. Spróbował sprostować ciszę rozmową:
- Rozumiem, że doświadczyłeś wielkiego bólu, ale czy warto jest aż tak ryzykować?. Z niektórymi rzeczami trzeba się pogodzić. Pomyśl o córce. Czy chciałaby abyś zginał, próbując ją ratować?
Bergo nie wytrzymał. Słowa Arela doprowadziły go do ogromnej złości. Rzucił go o ziemie z siłą równą likańskiej burzy
-Jak śmiesz! Nie zasługujesz na miano człowieka. Czy postąpiłbyś tak gdyby twoja córka została porwana? Chyba nie wiesz co mówisz. Firrela to jedyna osoba w moim życiu, którą kocham i nie dopuszczę, aby stała się jej jakakolwiek krzywda. Udowodnię, że warto jest walczyć o rzeczy, które są naprawdę ważne! Rozumiesz?!
Bergo spojrzał w oczy Arela, dając mu do zrozumienia, że nie żartował. Wydawało się jakby ta chwila trwała wiecznie. Arel zrozumiał, że ma do czynienia z człowiekiem, dla którego wszelkie granice nie istnieją. Człowiekiem, który utracił resztki siebie a jednak zrozumiał, że warto jest walczyć i brnąć naprzód. Myśl, że to, co robi jest słuszne dodawała mu motywacji. To wzbudziło jeszcze większy szacunek
Gdy przyjaciele szli w milczeniu Bergo poczuł nagle na swojej nodze śliską maź. Początkowo nie zwracał na to uwagi, jednak odczucie ciepła a zarazem zimna nie dawało mu spokoju. Spojrzał w stronę buta i…. Niestety, było już za późno. W jednej chwili upadł ciągnięty z wielką prędkością do tylu. Zdezorientowany nie wiedział co robić. Chciał sięgnąć po Isenharta lecz twarda ziemia urwała płytowy pas od miecza. Pył i kurz z ziemi utrudniały jakikolwiek manewr. Z wielkim trudem odwrócił się i zobaczył mackę, która oplotła jego nogę. Po chwili zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Gdy zbliżał się do czarnych moczar przeżył koszmar. Mątwa wiła się jak szalona, a długość jej macek nie miała końca. Czarne oczy 8-metrowego stwora mroziły krew w żyłach.
- Myśl! Myśl!- mówił do siebie Bergo
- O w mordę! To mątwa bagienna!. Trzymaj się!- zawołał Arel i ruszył za przyjacielem. W biegu wyciągnął z pochwy swój srebrny koncerz. Nim Bergo się spostrzegł mątwa oplotła go całym ciałem.
- Wbij miecz w głowę- krzyknął resztkami sił.
Arel nie zastanawiając się ani chwili dłużej wykonał daleki skok w stronę kreatury. Jednym ruchem ścinał macki jedno po drugim. Ostateczny cios w głowę położył kres walce. Bergo wyskoczył z uścisku macek i położył się na ziemi. Mątwa sunęła martwa w otchłań czarnych bagien.
- Dzięki brachu- wyksztusił Bergo.
- O jedną kreaturę mniej. Wstawaj, ruszamy dalej. Nie użalaj się.
Zachowanie Arela zdziwiło Bergo. Najwyraźniej presja chwili podziałała.
- Witaj w prawdziwym świecie. Jeżeli rzeczywiście masz zamiar uratować swoją córkę i zapobiec zagładzie świata na czas, to wstawaj z tłustego tyłka i ruszajmy! Zegar tyka. To jest również sprawa nas wszystkich! Nie zrezygnuję! Myślisz, że to dotyczy tylko ciebie?! Jeżeli nie pozwolisz mi z tobą iść będziesz musiał mnie zabić!
Bergo zaniemówił, choć zrozumiał
- Tak też myślałem. Dawaj rękę i idziemy.

Arel i Bergo ruszyli w dalszą wędrówkę ku twierdzy demonów. Podróż wyraźnie, choć powoli sączyła z nich siły. Przez większość czasu szli w niezręcznej ciszy i tylko czasami rozmawiali na tematy związane z miastem i innymi wsiami. Trudno im było znaleźć jakiś wspólny temat, ale stopniowo i to się zmieniało. Mimo różnorakich rozmów, jakie przeprowadzili podczas wędrówki, żaden z nich nie wspomniał o krępującej sytuacji w barze. Tymczasem Bergo walczył z czarnymi myślami, czasami jednak były one silniejsze od niego. ”Co by się stało gdybym nie zdążył?”. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że leży na nim ciężkie brzemię. Na szczęście oprócz silna wola pomagającej utrzymać powagę i opanowanie miała coś jeszcze. Była to miłość do córki.
Po dwóch dniach minęli sławną wyżynę Tamoe i Krainę Żmijoszponów. Kiedy słońce powoli zaszło za horyzont wzniecili ognisko. Wtedy coś wyraźnie wzbudziło zainteresowanie Arela. Początkowo Bergo nie mógł się połapać, o co mu chodzi, lecz po chwili zrozumiał. W świetle ostatnich promieni zachodzącego słońca znajdowało się coś, co przypominało dom. Przyjaciele ruszyli, by zbadać, znikający powoli w mroku, obiekt. Dom w całości porośnięty był przez winorośle, a tuż przy nim rosło wielkie drzewo. Bergo wyraźnie poczuł zapach czarów. Nie zauważył nawet, jak Arel powoli zbliżył się do chaty. Bergo dogonił przyjaciela i razem zdecydowali się by wejść od domu. Drzwi były lekko uchylone. Nagle obaj ujrzeli niezwykłą postać stojącą obok spichlerza. Było to piękna kobieta. Zwiewna sukienka tańczyła na wietrze, a włosy zmysłowo opadały na ramiona. Na głowie zwiniętą miała ciemną chustę. Arel prawie omdlał z wrażenia.
- Witam zbłąkanych przybyszy w moich skromnych progach - głos kobiety zniewalał.- Mam nadzieję, że macie jeszcze siły na moją świeżą potrawkę z kaan. Specjalnie dla moich gości.
Bergo chciał odpowiedzieć lecz Arel jak zahipnotyzowany nic usiadł przy stole.
-Kim jesteś panienko?- spytał delikatnie Bergo
- A czy to takie ważne? – odpowiedziała nieznajoma. - Kimś, kto wam pomoże. O nic nie pytaj tylko siadaj przy stole.
Bergo nie próbował dyskutować, ale cała ta sytuacja wzbudziła w nim podejrzenia. Arel sięgnął po łyżkę i pierwszy skosztował dania. Najwyraźniej mu smakowało, bo oczy miał aż nadto maślane. Po pewnym czasie Bergo spostrzegł, że z towarzyszem zaczyna dziać się coś złego. Zaczynał powoli i wyraźnie blednąć. W tym samym momencie Bergo zobaczył węża wijącego się we włosach kobiety. Od razu zrozumiał, że jest w wielkim niebezpieczeństwie. Nie miał pojęcia, jak, ale wiedział, że musi jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego domu. Nagle do głowie przyszedł mu pewien pomysł. Gdy kobieta rozmawiała z Arelem, Bergo rozglądał się po podłodze w poszukiwaniu szkła. W końcu znalazł wystarczająco duży kawałek. Niestety kobieta przejrzała plan Berga. Jednym szybkim ruchem zdjęła chustę z głowy. Widok był przerażający. Setki węży unosiło się nad głową a spojrzenie kobiety mroziło krew w żyłach. Wstała przewracając stół. Gdy Arel próbował uciec spojrzała w jego stronę i… w momencie znieruchomiał. Meduza sycząc ruszyła w stronę Bergo. Wiedział, że to nastąpi lecz był przygotowany. W ostatniej chwili wyciągnął z za pleców wielki kawał szkła i gdy tylko Meduza użyła swojego kamiennego wzroku poczuła jak skóra zaczyna jej twardnieć. Siła, z jaką klątwa zadziałała omal nie powaliła samego Bergo chowającego się za szkłem. Stwór nie mógł zrozumieć sytuacji. To go zaskoczyło. Było za późno. Po chwili z Meduzy została tylko lita skała, a poza jaką przybrała rozbawiłaby nie jednego. Bergo rozważnie wyjrzał z za zasłony.
- Tak kończą kobiety, których nikt nie kocha- powiedział z ironią Bergo. -A teraz szybko.
Momentalnie pobiegł w stronę skamieniałego towarzysza. Próbował skruszyć skałę, ale to nie pomogło. Na szczęście, przypomniał sobie, że klątwa przestaje działać, gdy meduza zginie. Po pięciu minutach Arel odzyskiwał swobodę ruchu, a po 10 czuł się już w pełni sił.
- Ja… chciałbym ci podziękować. Gdyby nie ty, razem skończylibyśmy jako zaprawa murarska. Zawdzięczam ci życie. – opowiedział zawstydzony Arel.
- Dobra, dobra, już tak to nie musisz się podlizywać.- zażartował. - Postąpiłbyś podobnie jak ja…mam nadzieję. A jaki z tego morał? Każda kobieta ma w sobie trochę jadu…ta pani miała go aż nadto.
Obaj roześmieli się w głos. Chwilę później zobaczyli, jak kamienna meduza zamienia się w proch, który zniknął w cieniu nocy
Nim się obejrzeli nastał kolejny ranek. Był to już czwarty dzień, więc nie zwlekali długo ze zjedzeniem posiłku
- Zagrałbym z demonami w trolową piłkę. Pokazałbym im, co to jest prawdziwa gra bez krętactw i oszustw- zamarzył Arel.
Bergo się zakrztusił.
- Pfff…Słucham?! Idziemy ratować świat, a nie zbierać skład do twojej drużyny… Że też takie bzdury ci w głowie. Od dziecka jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?
- No co?...Tak tylko mówiłem do siebie. Każdy ma swoje małe marzenia.
- Marzenia? Albo jesteś jakimś masochisto- samobójcą, albo po prostu jesteś nienormalny. Wkładaj buty i ruszajmy.
Promienie słońca rozświetlały drogę, którą szli. Mijali wiele krain, dolin i wiosek lecz ciągle nie widzieli gór Ograt. Bergo zaniepokoił się tym opóźnieniem. Schodząc z wyżyny Radl, Arel zauważył kilkanaście kilometrów przed nimi piętrzącą się górę. Nie mógł od razu stwierdzić czy to ich cel, ale po pewnej chwili wątpliwości znikły.
- Bergo, patrz! Góry Ograt! Widzisz te trzy wielkie tunele ustawione obok siebie? Udało się nam!
Bergo wiedział, że to dopiero początek. Jego entuzjazm zmniejszył się do minimum, gdyż miał świadomość, co go czeka. Trzy tunele. Jedna droga. Bergo wyraźnie spoważniał, choć nie czuł strachu.
-Masz rację- odpowiedział.- Prawie się udało, lecz wpierw musimy tam dojść.
Spokojnym krokiem udali się prosto przed siebie. Stromy spad utrudniał marsz, jednak Bergo nie myślał nad zmęczeniem. Poczucie odpowiedzialności tłumiło w nim wszelki ból.
Gdy zbliżali się do celu Arel zaniemówił z wrażenia. Kamienne schody, które wiły się pod górę do tuneli, nie miały końca. Kamienne Gargulce, jakie postawiono obok wejść, przyprawiały o dreszcze, zaś głębia i tajemniczość tego miejsca budziła respekt. Prawię godzinę pięli się pod górę, a kiedy dotarli do trzech przejść usiedli, aby nabrać tchu.
- Popatrzmy na mapę.
Bergo kilka razy przyglądał się zwojowi, ale nigdy nie czytał wskazówki dotyczącej sposobu przejścia przez tunele. Diagram pokryty był złotym nalotem i błyszczał jak szalony. Przez chwilę Bergo nie mógł się doczytać małych liter, lecz szybko się przyzwyczaił. Na dodatek treść, choć czytelna była bardzo zamazana,:
Gdzieś w oddali Czarta ducha
Wiatr dwóch braci przywiódł tutaj
Jeden z nich był czysty silny
Lecz ten drugi „NIECO” inny
Brudny, serce miał z kamienia
Przeszedł drogą zwaną cienia
Pierwszy myślał, choć chciał dwoma
Ruszył lewą ścieżką, chociaż
Dostał się na drugą stronę
Gdzie jest tamten brudny człowiek?
Prowadzony siła serca
Wrócił się w początek przejścia
Jednak znów go nie zobaczył
Stanął w miejscu, głaz zahaczył
Zapomniawszy drogi (Brawo!)
Ruszył inną, Przeszedł cało
Bał się człowiek, chciał do domu
Lecz wszedł w ognie Abaddonu
Bergo przeczytał zwój jeszcze raz, ale nie mógł się doszukać żadnej wskazówki
-To bez sensu- westchnął Arel.- Nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Kim są: ten brudny i czysty człowiek? Też mi podpowiedź. Jaka wskazówka mówi o ludziach, którzy się nie myją i wychodzą bez szwanku z wielu opresji? Może mamy się umyć? Nie odgadniemy znaczenia tego głupiego zwoju nawet za dwa lata!
- Nic dziwnego –odpowiedział Bergo. - W końcu sami mędrcy z Nemesh nie wiedzą jak to odczytać. Gdyby nam się to udało nie bylibyśmy ludźmi. Ten, kto to napisał wiedział, co robi. Potrzebujemy cudu i to szybko.
Zapadł zmrok a Bergo nie zmrużył nawet oka. W myślach wertował wers po wersie.
Po kilku godzinach nieustannego analizowania wszystko układało się w jedną choć niedorzeczną całość. Niestety zwrot „głaz zahaczył” nie dawał mu spokoju
Arel już dawno zasnął zmęczony całą tą podróżą. Prócz chrapania Arela w tle słychać było ujadanie wilków i śpiew nocnej sowy. Świerszcze również dawały swój własny koncert.
Godziny mijały. W końcu Bergo dostał olśnienia
- To niemożliwe…Mam was cwaniaki… jestem genialny!
Szybko wstał ze skóry i pobiegł do Arela
- Get up, ty leniwcu! Mam odpowiedź! - Bergo ciągle budził towarzysza.
- Co jest dziurawe?- wymamrotał przez sen Arel.
- Wstawaj i słuchaj.
Bergo usiadł przy tlącym się żarze w ognisku.
- Te dwie postacie to człowiek, który może być brudny albo czysty. Jednak nie chodzi o czystość fizyczną, lecz duchową.
Arel wciąż nie rozumiał
- Jeden z nich- ciągną dalej- jest czysty…sercem, zaś drugi to grzesznik i kłamca. Obaj ruszyli innymi tunelami, bo woleli szybciej sprawdzić drogę. Człowiek, który udał się lewą stroną, przeszedł bez szwanku. Niestety nie zobaczył swojego kolegi, więc postanowił się wrócić i sprawdzić czy nie zawrócił. Gdy spostrzegł, że i przy wejściu go nie ma, zapomniał drogę, którą wcześniej szedł. - Bergo aż trząsł się z podniecenia. - Wybrał więc inny tunel, którym również przeszedł do Abaddonu. Jaki z tego wniosek?
- Był Supermanem?- stwierdził Arel.
-Nie głupku! Wszystkie tunele prowadzą do siedziby demonów, lecz nie każdy może nimi przejść! Tylko istota prowadzona czystym sercem, miłością i sumieniem może dostać się cało przez tunel!
- W porządku, a co to jest ten zwrot „ głaz zahaczył”?
- Jestem pewien, że to zwyczajna…zmyła!
-Albo jesteś równo stuknięty albo jesteś bogiem.
-Możesz być ze mnie dumny. Zbieraj wszystkie rzeczy, jakie masz i zgaś ogień. Ruszajmy. -Czekaj! Mówiłeś, że tylko człowiek z czystym, sercem i dobrymi intencjami może przejść przez tunel?
-Przynajmniej tak wywnioskowałem z tej treści. Oczywiście mogę się mylić, chociaż nie widzę innego rozwiązania.
- Jeżeli rzeczywiście masz rację to… przykro mi, ale dla mnie ta wędrówka się tutaj kończy. Nie mogę przejść, bo nie mam żadnego powodu, abym ci towarzyszył. Ty masz. Uratowanie swojej córki i…świata. To wystarczający powód. Nie mogę ryzykować i narażać jednocześnie ciebie.
Bergo nie zastanawiał się nad tym nawet przez moment. Ogarnął go strach na myśl, że i jemu może się nie udać. Zawiesił wzrok na Arelu, który siadł na skale wpatrując się w księżyc.
- Rozumiem. Musimy się chyba pożegnać. Chcę ci tylko…
-Nic nie musisz mówić- przerwał Arel.- Twój wzrok mówi sam za siebie. Mi też było miło w twoim towarzystwie. Zobaczysz, jeszcze będziemy opowiadać o tym wnukom.
Bergo uśmiechnął się tak, jak nigdy dotąd. Śmiech był szczery i serdeczny.
- Oczywiście…przyjacielu, tak zrobimy. Jak przyjdziemy do miasta postawię ci znowu kolejkę.
Nastała cisza, lecz szybko przerwał ją uścisk dwóch przyjaciół, którzy przeżyli już wiele i wiele jeszcze przeżyją.
- Trzymaj się bracie. Wrócę niedługo.
- Niech bogowie maja cię w opiece.- odpowiedział Arel.- I pamiętaj: „Kieruj się sercem”.
Bergo przez moment przypomniał sobie łąki tuż za miastem, gdzie siedzieli razem z Firellą. Powtarzał jej te same słowa: „Kieruj się sercem”. Gdy wyrwał się z zadumy, Arela już nie było. Wiedział, że ta chwila musiała nastąpić. Nadeszła próba nie tylko dla świata i Firelli ,lecz również dla samego siebie. Odkupienie losu było blisko, a Bergo przygotował się na najgorsze…Stanowczym ruchem sięgnął po swój plecak i skierował się ku swojemu przeznaczeniu.
Pierwszym wrażeniem, jakie odniósł wchodząc do środkowego przejścia było…zaskoczenie. Spodziewał się wielkiej przestrzeni, mroku. Jednak, jak na tunel, było dosyć światła, a droga wąska. Z całą pewnością nie można było się tutaj zgubić. Poza tym ostre głazy, które wisiały na „suficie” wydawały się być mizerne w porównaniu z haremską knieją. Ściany komnaty były bardzo gładkie a zapach urzekająco miły. Bergo nie mógł uwierzyć, że to, co go otaczało jest prawdą. Przecież droga do twierdzy lorda Tichondriusa powinna być szara, brudna, tajemnicza i przede wszystkim niebezpieczna. Ten tunel nie pasował do żadnego opisu ze starych ksiąg czy opowiadań.
- Hmm…od dzisiaj nie wierzę w stereotypy- powiedział do siebie.
Ścieżka osuwała się wyraźnie w dół podziemi. Im bardziej Bergo oddalał się od wejścia tym goręcej robiło się w przejściu. Czuł, że zbliża się do celu. Gdy zmęczony wyszedł z tunelu, jego oczom ukazała się niewyobrażalnie wielka brama. Takiego dzieła architektury nie widział nawet w snach. Wijące się stwory wyrzeźbione na brzegu bramy, wpatrywały się na Berga swoimi oczami. Sama brama wykonana była ze srebrnego metalu, który połyskiwał w morzu ognia zaś nad wejściem widniał napis: „Hiarmen du nog” Niestety Bergo nie mógł odgadnąć znaczenia przeklętego języka, ale miał wrażenie, że słyszał gdzieś te słowa. Szybko wyciągną swoja mapę. Łapczywie szukał czegoś, choć sam nie wiedział co chce znaleźć. W końcu zobaczył na odwrotnej stronie mapy tekst: „Hiarmen du nog”- Nastanie światłość.
- Demony nazywają swoja plagę zła, światłością?- powiedział – Oby tak się nie stało. Wpatrywał się tak przez dłuższą chwilę, ale szybko oprzytomniał.
- Nie ma czasu na zwiedzanie- powiedział do siebie.
Przeszedł przez otwór w srebrnej bramie niezauważony. Bergo nabrał podejrzeń
- Najwyraźniej słabo troszczą się o swoje bezpieczeństwo. Przecież każdy mógłby się tutaj dostać. Coś tutaj nie gra. – zamyślił się wojownik.
Ostrożnym krokiem ruszył dalej w kierunku pałacu, który stał kilka kilojardów od bramy wejściowej. Nie widział żywego ducha (a raczej demona). Szedł krętą drogą otoczoną przez strugi ognia, modląc się o cud. Wejście pałacu otworzyło się. Bergo już wiedział, że demony spodziewają się jego przybycia. Odruchowo sięgnął po Isenharta idąc dalej ku cytadeli zła. Ręka spociła się momentalnie z trudem utrzymując broń. Przez moment przypomniał mu się trening w lesie Etry, który przegrał z Arelem.
- Tym razem nie dam się tak łatwo zaskoczyć. – uśmiechnął się do siebie Bergo.
Zamknął oczy i próbował osiągnąć maksimum koncentracji. Choć jego miecz był jednoręczny trzymał broń obiema dłońmi, uzyskując tym samym większą stabilność. Od razu poczuł się lepiej. Wyobrażał sobie drzewa w lesie, które zastępowały kolumny w pałacu Abaddonu. Skupiony szedł dalej. Ciągle jednak miał zamknięte oczy. Duchowy spokój sprawił, że słyszał każdy szmer wokoło i czuł każdy zapach. Nagle zza posagu wyskoczył gremlin. Był nie wiele niższy od człowieka, lecz budową przewyższał lwa. Nie namyślając się długo groźnie warknął i podbiegł w stronę ofiary. Bergo nie widział napastnika, ale go słyszał. Kiedy łapa wypełniona szponami zamaszyście wywijała w różne strony, Bergo odskoczył, zadając szybki cios. Głowa gremlina bezwładnie zsunęła się na ziemię.
- Tylko na to cię stać?!- krzyknął Bergo.- Masz zamiar bawić się w kotka i myszkę?! Wyjdź sługo zła i zmierz się ze mną twarzą w twarz!.
Ziemia zadrżała. Bergo z trudem utrzymał równowagę. Ku jego zdumieniu wschodnia strona ściany przesunęła się ukazując przerażający widok. Sanktuarium tworzyło gwiazdę demonów, gdzie w każdym z rogów ukryte było pięć pieczęci. Pomieszczenie ukazywało prawdziwe zło, jakiego świat nie był w stanie sobie wyobrazić. Bergo łapczywie nabierał powietrza, gdyż multum demoniego ognia wypalało całe powietrze. Jak we mgle zobaczył wielki posąg stojący na samym środku gwiazdy, zaś tuż obok, klatkę wykonaną z ludzkich kości. Niewyraźnie dostrzegł postać siedzącą w środku pułapki. To była Firella. Bergo jak z procy pobiegł wąskim przejściem w stronę córki. Niestety, nie przebył jeszcze połowy drogi i zatrzymały go dwie postacie wyłaniające się z ognia. Bergo energicznie przystanął. Odruchowo wyjął z pochwy Isenharta lecz wiedział, że na demony zwykła broń nie zadziała. W tym momencie Bergo przypomniał sobie o magicznych właściwościach swojego miecza. Bardzo rzadko ich używał, choć teraz mogą uratować mu życie. Kiedy był młody dostał od czarnoksiężnika miecz, w którym podobno drzemała moc wszystkich żywiołów. Lód. Bergo wyciągnął do góry ostrze Isenharta i wypowiedział zaklęcie. Sanktuarium rozświetliło się niebieskim światłem. Siła lodu była wielka.
- I co teraz, płomyczki?- zawołał Bergo.
Przeciwnik dał znak do ataku. Demony nawet na chwilę nie odczuwały mocy miecza. Do czasu. Bergo jednym potężnym ruchem przejechał ostrzem po dwóch demonach. Poczuł ciepło spowodowane drżeniem miecza. Dopiero po chwili spostrzegł jak krew spływa po jego ramieniu. Bergo nawet na chwilę nie czuł bólu. Zobaczył tylko jak płonący wrogowie zamieniają się w małe tafle lodu.
- To musi się skończyć- powiedział cichym głosem.
Kiedy zbliżał się do swojej córki zwrócił uwagę na wielkość kamiennego posągu. Kształt kamienia przypominał postać uwięzioną w bryle lodu.
-Firella!- krzyknął
- Tata?!- głos dziewczynki drżał z emocji- Ratuj! Proszę!
- Zobaczysz, już niedługo koszmar się skończy. Obiecuję. – odparł Bergo ze łzami w oczach.
W tym samym czasie ostatnia pieczęć powoli gasła. Ziemia zadrżała a posąg zaczął się kruszyć. Lita skała rozpadła się na drobny mak ukazując tym samym prawdziwe zło - Lorda Tichondriusa. Wielka postać kroczyła powoli w ich stronę. Po raz pierwszy w życiu Bergo czuł ludzką bezsilność. Nie miał pojęcia co robić. Gniew i żal jeszcze bardziej go zniechęciły do jakiegokolwiek działania.
- Przykro mi Firella.- powiedział. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Bergo wiedział, że koniec jest bliski. Ostatkiem sił przytulił do siebie córkę i czekał na śmierć.
- Bądź silna- mówił- Miej wiarę.
Wtedy zobaczył w odbiciu Isenharta coś niezwykłego. Jedna łza, którą uroniła dziewczynka powoli spływała w stronę gwiazdy. Nie wiedzieć dlaczego, kropla łzy rozwidlała się na wszystkie strony tworząc wyraźne kontury pentagramu. Lord Tichondrius zadrżał. Po chwili ze wszystkich siedmiu pieczęci wyleciały promienie światła. Blask był tak silny, że omal nie oślepił Berga. Całe sanktuarium rozbłysło w jednym momencie. Tysiące małych drobinek światła wirowało wokół gwiazdy, jak wir na wzburzonym morzu. Niczym rój pszczół, promienie światła otoczyły demona. Nastała wielka cisza, a po niej rozległ się głos syren. Lord Tichondrius nadymał się przepełniony tysiącami drobinek światła. Grzmot, który nastąpił potem był nie do zniesienia. Demon wyciągnął ręce w górę zaś z jego ust wydobywała się błękitna poświata. Bergo widział już wiele, lecz to przerastało wszystko. Implozja demona spowodowała wielki powiew chłodnego wiatru. Z jego wnętrza znów wyłonił się blask światła. To był koniec ery zła, a początek nowego świata. Bergo czuł jak unosi się razem z Firellą. Jakaś tajemnicza siła kierowała ich prosto do upragnionego domu.

Andrzej cały oblany potem zerwał się jak z procy. Przez dłuższą chwilę nie mógł dojść do siebie. Usiadł na krawędzi łóżka i głęboko odsapnął. Ocierając twarz w łazience zajrzał w lustro
- Czterdziestka już na karku a tobie takie przygody w głowie- powiedział do siebie. Wtedy zobaczył na swoim ramieniu małą ranę, choć ciągle świeżą.
-A to co?- zdziwił się.
- Wszystko w porządku kochanie?- zapytał miękki kobiecy głos.
- Tak. To tylko zły sen kochanie, idź spać – zawołał.
Spokojnie zabandażował ramię i wskoczył z powrotem pod ciepłą kołdrę.
- Jak dobrze wrócić z bajki do swojej bajki – powiedział Andrzej i ułożył się w swoim łóżku, po czym zasnął.

Mini Legenda:

Nemesth- Kraina położona wiele wzgórz od miasta Osath. W czasach wieloletniej wojny z demonami Nemesth było ostatnią deską ratunku ludzi. Kiedy koniec rasy ludzkiej był przesądzony zwołano radę Mędrców. Składała się z pięciu najbardziej utalentowanych i doświadczonych magików a zarazem rozsądnych ludzi. W skład członków wchodził również Melejasz. To dzięki zwołanej radzie udało się przechytrzyć Tichondriusa i ukryć artefakty. Niestety, tylko na jakiś czas.
Isenhart- Miecz półtoraręczny wykonany przez prastare Krasnoludy. Broń, która zapewnia „większą pewność siebie”. Obdarzona jest magicznymi zdolnościami. Między innymi potrafi działać siłą każdego z pięciu żywiołów. Rękojeść wykonana jest z szarego złota zaś samo ostrze zrobione jest z litej elfickiej stali co zapewnia niezwykłą lekkość i trwałość. Jest to tylko jedna część niezwykle potężnego artefaktu zwanego ” Zbroją Sigona”
Bardzo dawno temu kilka zwaśnionych państw prowadziło bitwę o ten magiczny zestaw wojownika. Podobno, gdy zbierze się wszystkie części artefaktu ( kapota Sigona, schronienie Sigona, przyłbica Sigona ) powstanie zbroja cudów dzięki, której można pokonać samego Tichondriusa.






Ucieczka Berga z więzienia Impów-przyczyna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SssySsska
Ziom



Dołączył: 23 Wrz 2007
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:53, 25 Wrz 2007    Temat postu:

hahha a Tobie sie nudzi <lol2> Very HappyVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ice_tower
Ziom



Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Mordor City

PostWysłany: Wto 21:55, 25 Wrz 2007    Temat postu:

Wiesz, nudzić to mi sie nie nudziło ale zawsze początki są trudne<lol2>Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Virus
Nowicjusz



Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gondoru ZST

PostWysłany: Wto 23:13, 25 Wrz 2007    Temat postu:

wiecej sie nie dalo napisac ? nie chce mi sie tego czytac... za dlugie Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ice_tower
Ziom



Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Mordor City

PostWysłany: Wto 23:17, 25 Wrz 2007    Temat postu:

nom własnie o to chodzi ze sie nie dało i nie wiem jak "zrobic zeby sie dało" Very Happy Laughing Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SssySsska
Ziom



Dołączył: 23 Wrz 2007
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:28, 26 Wrz 2007    Temat postu:

hmmm.... jak bede miała kiedys czas (duuuzo czasu, bo chwile mi to zajmie)to czytne sobie Very Happy zaczelam kawaleczek i ni CH nie wiem o co biega( moze to jest przeznaczone dla czytelnikow o wyzszym ilorazie inteligencji Very Happy), ale jak juz przeczytam to wyraze swoja opinie, obiecuje Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BooBr
Administrator, LoRD Beaver



Dołączył: 24 Wrz 2007
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z III-go LO w Rzeszówku...

PostWysłany: Śro 19:04, 26 Wrz 2007    Temat postu:

Kabanos masz talent chlopie!!! Powiesc jest naprawde ciekawa(jak na amatorską pismówkę), ale slownik ortograficzny to ty sobie kup(czym prędzej).


Cała baza to Tolkien elementy Sapkowskiego i Mortki o ile sie nie myle...

Myle sie???? .... ????


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SssySsska
Ziom



Dołączył: 23 Wrz 2007
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:16, 26 Wrz 2007    Temat postu:

Bobek wypowiadasz sie jak jakis znawca:D(a moze po prostu udajesz madrzejszego niz jestes Very Happy)
Myslalam nad umieszczeniem tu swoich wypocin, ale mnie przerazasz Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BooBr
Administrator, LoRD Beaver



Dołączył: 24 Wrz 2007
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z III-go LO w Rzeszówku...

PostWysłany: Śro 19:52, 26 Wrz 2007    Temat postu:

Boze ja tylko stwierdzam ze Kabanos nie umie sie gramatycznie wypowiadac LOL!!!! Co z rezsta bylo widoczne dzis na tesciku ale mniejsza z tym... SSSyyySSSko kochana znajomosc ksizek fantasy typu Tolkien to PODSTAWA(nawet w gim to bylo) a jesli sie wybiera sie profil humanistyczny to nie zaszkodzi poglebic swojej wiedzy o tak znane(widocznie niektórym malo znane) tytuly jak Mortka... Czy ty uwazasz ze wypowiadanie subiektywnych opinii jest przejawem niewyobrazalnej madrosci???!!!! Skoro tak to czuje sie zaszczycony... OMG LOL NOOB(wyraz dezaprobaty)...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SyyyZuCha
Zainteresowany



Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zadupia:D

PostWysłany: Śro 19:59, 26 Wrz 2007    Temat postu:

wiesz Asiek Bob to normalnie teraz jak Greta zaczyna mówić i oceniać ...Very Happy a dzisiaj przykładem była lekcja z historii nawijał i nawijał...ale widać, że chłopak to lubi (historie oczywiście bo zaraz sie tu moim kochanym kolegom skojarzy:P)... Bob szacun chłopie za dzisiejszą lekcje...Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SssySsska
Ziom



Dołączył: 23 Wrz 2007
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:59, 26 Wrz 2007    Temat postu:

BooBr napisał:
Boze ja tylko stwierdzam ze Kabanos nie umie sie gramatycznie wypowiadac LOL!!!! Co z rezsta bylo widoczne dzis na tesciku ale mniejsza z tym... SSSyyySSSko kochana znajomosc ksizek fantasy typu Tolkien to PODSTAWA(nawet w gim to bylo) a jesli sie wybiera sie profil humanistyczny to nie zaszkodzi poglebic swojej wiedzy o tak znane(widocznie niektórym malo znane) tytuly jak Mortka... Czy ty uwazasz ze wypowiadanie subiektywnych opinii jest przejawem niewyobrazalnej madrosci???!!!! Skoro tak to czuje sie zaszczycony... OMG LOL NOOB(wyraz dezaprobaty)...


o shit ale mi powiedział <lol2>

Przeciez ja Cie za nic nie potepiam, wrecz przeciwnie...stwierdzam, ze wypowiadasz sie jak ZNAWCA głąbie RazzRazz ale moze fakt...troche to zle ujelam, nie gniewaj sie, nie mialam nic zlego na mysli Very Happy

a tak w ogole Bobku kochany to pisze sie "zreszta" a nie "z reszta" to tak w woli scislosci, jesli mamy sie tak poprawiac Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaJim
Administrator, LoRD Beaver



Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mordor, Barad-Dur

PostWysłany: Śro 20:00, 26 Wrz 2007    Temat postu:

BooBr napisał:
Boze ja tylko stwierdzam ze Kabanos nie umie sie gramatycznie wypowiadac LOL!!!! Co z rezsta (...) znajomosc ksizek fantasy (...) a jesli sie wybiera sie profil humanistyczny


jebany Razz Razz


@SyyyZuCha: co do histy to rzeczywiscie dla niego szacun RazzRazz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BooBr
Administrator, LoRD Beaver



Dołączył: 24 Wrz 2007
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z III-go LO w Rzeszówku...

PostWysłany: Śro 20:13, 26 Wrz 2007    Temat postu:

Humanisci pierdo....i wszystkiego sie czepią. Pragnę zauwazyc ze poprostu 2x spacje nacisnalem niepotrzebnie ale i tak nie uwierzycie. i mam to w dup..e ze nie uwierzycie...



I TAK WAS KOCHAM WSZYSTKICH, TAKIMI JAKIMI JESTESCIE!!!!!!!!

i ciebie Pyziu(byle nie za czesto) i ciebie Kajim i CIEBIE SZYSZUNIO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SssySsska
Ziom



Dołączył: 23 Wrz 2007
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:15, 26 Wrz 2007    Temat postu:

Oj Bobus Bobus:D
...humaniscie humanisci tylo nie pierdoleni!! Razz
My ciebie tez lubiiiimyyyy CZUBIEEEEEEE SmileSmile:*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaJim
Administrator, LoRD Beaver



Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mordor, Barad-Dur

PostWysłany: Śro 20:18, 26 Wrz 2007    Temat postu:

BooBr napisał:
i ciebie Kajim


...
babcia Ci za mało rzuciła na urodzinki, czy ki hooy?

Sabina, mówiłem, że on tak dziwnie na mnie patrzy... pomush Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad

NORMALNIE QTWA FORUM SIE ZACZYNA PRZYDAWAĆ!!! Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy

pzdr & thx fo' all
KaJim


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum klasy 1a III LO w Rzeszowie :) Strona Główna -> Klasa 1A Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin